Podziały ponad podziałami.
Podziały dzielą przedmioty, ludzi, kategorie i wszystko co w realnym świecie odróżnia się od siebie. Ludzie są podmiotami podlegającymi tym kategoriom w sposób szczególny. Najbardziej istotnym mechanizmem tworzenia podziałów wśród ludzi jest wszak ich źródło. Kultura, psychika i cechy osobowościowe tworzące indywidualnych ludzi są tego prostą przyczyną. Życie w XXI wieku jest szybkie a utarte podziały są zbyt wygodne, by podejmować trudy zmiany systemu, a nawet, choć może przede wszystkim, zmiany świadomości.
Współczesne podziały międzyludzkie opierają się o takie rzeczy jak: lokacja, która jest przyczyną utarczek na tle miejsca zamieszkania, rasa – wszyscy wiemy w czym problem i wreszcie prestiż. Te ostatnie podziały są niejako najgłębsze, gdyż prestiż jest różnorodnie osiągany. Może być odzwierciedleniem urodzenia, majętności, funkcji czy jakiejś nadzwyczajnej wyjątkowości. Tu właśnie zaczyna się sprawa, która nie dość, że nurtuje to i razi niesprawiedliwością społeczną. Konkretnie chodzi o przywileje. Są one przecież pewnego rodzaju podziałotwórczym elementem społecznym. Nie w tym jednak rzecz, by zabrać lub nadać te same przywileje wszystkim. Straciłyby moc przywileju, stałyby się powszechne i tym samym nieistotne. Chodzi natomiast o sam system społeczny dystrybucji przywilejów i szans życiowych wśród członków danego społeczeństwa.
Wyobraźmy sobie system społeczny, w którym każdy dostaje według zasług. Niemożliwe? Z tym, że nie koniecznie.
Aby zrozumieć koncepcję „sprawiedliwości” i to nie w znaczeniu reprezentowanym przez jedną z obecnych partii opozycyjnych, posłużę się przykładem znanej i umiarkowanie lubianej grupy zawodowej a mianowicie policji. Abstrahując od tego czym policja się w Polsce zajmuje a czym powinna, zwróćmy uwagę na sytuację policjantów w kraju nad Wisłą. Emerytura przysługuje takiemu Panu lub Pani po 15 latach pracy. Jakby nie patrzeć na pracę policji to nie wydaje się nikomu by to oni właśnie przepracowywali się bardziej niż pozostała część Polaków. Natomiast pozostali, czyli „nie-funkcjonariusze” muszą znacznie dłużej pracować na swą emeryturę. Nawet jeśli to ma być argument przekonujący ludzi do pracy w policji to chyba jest on zbyt słaby, by wykształceni ludzie pchali się tam drzwiami i oknami. Duża część policjantów jest więc tam nie z powołania a raczej z odzysku. Owszem, przechodzą testy fizyczne i psychologiczne jednak o ich jakości nic mi nie wiadomo (a i tak pewnie okazałoby się, że są tajne). Tak czy owak każdy policjant ma wcześniejszą niż przeciętny Kowalski emeryturę. Zgadzam się również, że jest to służba państwowa i czasem pomiędzy jednym fast-foodem a drugim bywa niebezpiecznie, jednak kierowcy tirów, ochroniarze, budowlańcy i taksówkarze też bezpieczniej nie mają. Czy więc nie byłoby bardziej logicznie czy, jak kto woli „po bożemu”, żeby tego typu przywileje przyznawać za konkretne osiągnięcia życiowe?
Pisząc o osiągnięciach życiowych nie mam na myśli tylko i wyłącznie naukowego i materialnego rozwoju człowieka, ale również moralnego i społecznego. Wyobraźmy sobie policjanta (czapka, pałka, pistolet, kajdanki i dziwnie niezrozumiała mowa) i budowlańca (dobry humor i cięty język, bo budowlańcy sprzętu nie noszą przy sobie). Czy policja jest bardziej potrzebna od budowlańców? Nie, bo nasze areszty i więzienia całego społeczeństwa nie pomieszczą a gdzieś trzeba mieszkać. Dlaczego więc faworyzujemy całą grupę zawodową bezmyślnie nagradzając także tych jej członków, którzy znaleźli się tam z przypadku losu i dawno powinni zmienić fach? Przecież wcale nie jest trudno odróżnić dobrych policjantów od złych czy solidnych budowlańców od leni i partaczy.
Czy nie uczciwiej byłoby nagradzać i jednocześnie motywować wcześniejszymi emeryturami, darmowymi przejazdami czy innymi pomysłami ułatwiającymi życie tych, którzy rzeczywiście wykonują swoją rolę zawodową i społeczną w sposób choćby dobry, nie wspominając o wzorach? Wtedy pozbylibyśmy się uprzywilejowanych grup leni, którzy wciąż twierdzą, że im się należy. Już dawno świat przestał funkcjonować według zasady „należy się”. Nikt przecież nie zaprzeczy, że by dziś coś osiągnąć trzeba w to włożyć mnóstwo pracy i zaangażowania a niekiedy także pieniędzy. To właśnie ci ludzie którzy próbują sprostać tym wyzwaniom są siłą napędową społeczeństwa. Nieważne czy ktoś jest policjantem, budowlańcem, czy śmieciarzem. Jeśli jest w tym dobry i poświęca się pracy powinien być za to odpowiednio wynagradzany. Tym natomiast, którzy niezbyt gorliwie przykładają się do powierzonych im obowiązków i zadań społecznych….no cóż. Miało być według zasług. No więc w myśl tej zasady trudniejsze życie mieliby również ludzie którym z różnych przyczyn zwyczajnie nie wyszło. Można postrzegać to jako wadę tej koncepcji, ale można również jako pewne prawo społeczne. Skoro wszyscy jesteśmy równi i mamy równe szanse, to od wszystkich winniśmy oczekiwać pewnego minimalnego poziomu użyteczności społecznej. Jako minimum mam na myśli nie tylko egzystencję w systemie, ale aktywne w nim uczestnictwo. Ludzie bierni są ciężarem i elementem spowalniającym wszystkie społeczeństwa natomiast aktywni przyczyną rozwoju cywilizacyjnego.
Utopijny charakter tego pomysłu pomimo swej nowatorskości niesie ze sobą pewną nową idee sprawiedliwości i ładu społecznego. Choć niemożliwe byłoby wprowadzenie przez ustawodawcę tego typu podziału przywilejów pomiędzy obywateli, ponieważ wywróciłyby to do góry nogami cały dotychczasowy system społeczny, to jednak warto zastanowić się na której szali byśmy się wtedy znaleźli? Tych zasłużonych i wynagradzanych, czy tych niespełnionych i odrzucanych? Warto wiedzieć jacy jesteśmy, ale warto również wyobrażać sobie co by było gdybyśmy my byli tacy jak teraz a świat byłby zupełnie inny. Ciekawe czy zaszkodziłoby to współczesnym autorytetom?
Dodaj komentarz